Władca księgi,
(The Pagemaster) - 1994;
- reżyseria: Joe Johnston, Maurice Hunt;
- scenariusz: David Kirschner, David Casci;
- wybrana obsada: Macaulay Culkin, Christopher Lloyd, Whoopi Goldberg, Robert Picardo, Frank Welker;
- kategoria: film, animacja, przygodowy, familijny, baśń.
Richard jest chłopcem, który wszystkiego się boi. Nie chce się w angażować w żadne zabawy, prace bo może wg statystyk może się zranić. Ten "tchórzem podszyty" chłopak pewnego dnia ucieka przed burzą i trafia go wielkiego gmachu biblioteki. Otrzumuje tam bilet do krainy przygód i emocji - potocznie mówiąc "kartę bilbioteczną". W niewyjaśniony sposób zostaje przeniesiony do magicznego świata, gdzie musi odnaleźć drogę do domu. Towarzyszą mu trzy napotkane postacie (książki): horror, awanturnik i bajeczka. Razem z nimi walczy z przeciwnościami losu i odkrywa, że w życiu nie można się wszystkiego bać.
Początek i koniec tego filmu to kino aktorskie, a większość fabuły jest animowana. I niestety ta animacja mocno się postarzała. Pięknie wymyślona, z motywami książek na każdym kroku, już w 1994 była lekko zbyt prosta. Nie zapominajmy, że w tym samym roku powstał Król Lew czy też aktorska Maska.
Fabularnie za to film mi się bardzo podobał. Przypomina, iż książki, biblioteki są wrotami do czarodziejskiego świata pełnego emocji i przygód. Takie przesłanie nigdy się nie starzeje.
Władca księgi to film, który powinien dostać nową wersję. W pełni aktorską, z trochę bardziej rozbudowaną fabułą oraz z milionem nawiązań do klasyki literatury. Liczę na to.
Ps. Nadal uważam, że 1994 to wyjątkowy rok jeśli chodzi o kinematografię.
Oceniam na siedem minus.
Poniżej zwiastun