Wielki Gatsby
(The Great Gatsby, reżyseria Baz Luhrmann, 2013).
Trochę mieszane uczucia mam z tym filmem. Gdybym miał go oceniać tak od 30-40 minuty to dostałby mocną dychę, ale długie wprowadzenie sprawia, że ocenę trochę obniżam. Początek był piękny, widowiskowy, zbudowany z wielkim rozmachem. Podobał mi się, ale był przydługi i średnio mi pasował do reszty filmu.
Wielki Gatsby to kolejny tytuł, w którym Leonardo DiCaprio pokazuje, że jest aktorem wybitnym. Od ładnych paru lat nie zaliczył żadnej wpadki. Wielki szacunek. Pozostali aktorzy też zagrali całkiem dobrze. Tobey Maguire nawet mnie nie wkurzał za bardzo. Carey Mulligan niewinna jak zawsze. Nie wiem czy to zaleta czy nie. W drugim planie zagrał też Jason Clarke, który idealnie pasuje do takich produkcji.
Nowy York w Gatsbym olśniewa, piękne widoki, skrajne krajobrazy i wszechogarniające zepsucie przyciągają uwagę. Może to dziwnie zabrzmi, ale część widoków jakby żywcem była wycięta z Grand Theft Auto IV.
Muzycznie też jest przyzwoicie, cieszę się, że do filmu wpleciono współczesne kawałki. Zdecydowanie ułatwiło i urozmaiciło to odbiór filmu.
O czym jest Wielki Gatsby? Na filmwebie mamy kategorię melodramat. Niech Was to nie zrazi, bo z klasycznym melodramatem to nie ma nic wspólnego. Wielki Gatsby to opowieść o miłości, wierze, nadziei - tak to wszystko prawda.. ale gdzieś głębiej to opowieść o pieniądzach i ludziach, którzy je posiadają.
Nie masz kasy, to nie znaczysz nic. Gorzkie.
Wielki Gatsby dostaje dziewiątkę. Polecam
Zwiastun