Skóra, w której żyję
(La Piel que habito, reżyseria Pedro Almodovar, 2011)
Tak się składa, że lecę z 2011 rokiem.. to też jest jakaś metoda.. jakakolwiek systematyczność sprawia, że całość idzie do przodu.. a lista rośnie..
Za ten film się zabierałem od dłuższego czasu.. wiecie, na Almodovara trzeba mieć nastrój. Ciężko mówić w tym filmie o fabule by za bardzo nie popsuć seansu tym, którzy jeszcze nie widzieli tej pozycji. Robert (Antonio Banderas) jest cenionym chirurgiem plastycznym, którego żona zginęła w tragicznych okolicznościach. Wie, że nie może jej odzyskać, ale próbuje odtworzyć jej piękno eksperymentując na jednej ze swoich pacjentek (Elena Anaya).... tyle o fabule.. Film jest wzruszający, piękny wizualnie, muzyka zachwyca i idealnie pasuje do klimatu.. który bardzo mi przypominał Porozmawiaj z Nią.. całkiem inna fabuła, tematyka, ale te dwa filmy jakoś ze sobą korespondują.. może przez ten zachwyt nad cielesnością.. pięknem kobiety, a może to udział aktorki w obu projektach? Swoją drogą Pedro ma niesamowity talent do odkrywania pięknych kobiet.
Skóra, w której żyję mnie zachwycił i dostaje mocne dziewięć.
Scenariusz do tego filmu powstał na podstawie powieści Tarantula Thierry'ego Jonqueta
Zwiastun