Podatek od miłości - 2018;
- reżyseria: Bartłomiej Ignaciuk;
- scenariusz: Piotr Bronowski, Katarzyna Krzysztopik;
- wybrana obsada: Grzegorz Damięcki, Aleksandra Domańska, Roma Gąsiorowska, Michał Czernecki, Magdalena Różczka, Weronika Rosati, Magdalena Popławska;
- gatunek: komedia romantyczna.
Marian ma wezwanie to skarbówki. Musi udokumentować swoje dochody. Na miejscu okazuje się, że jego sprawę będzie prowadzić Klara (nie znam żadnej Klary w realu), dziewczyna, którą poznał dzień wcześniej i łagodnie mówiąc nie przypadli sobie do gustu. O zażyłości znajomości nieźle świadczy podbite oko Mariana. Tak to wygląda wejście w fabułę w Podatku od miłości. Kolejne sceny, wątki są niezbyt wyszukane i dosyć przewidywalne, ale powiedzmy sobie szczerze, że nikt niczego więcej nie oczekiwał po polskiej komedii romantycznej. Fabuła w miarę trzyma się kupy, a tam gdzie są pewne braki to pojawiają się dzieci, które zawsze są dobrym wypełniaczem i motorem działań. Poza fabułą mamy trochę zbyt głośnej ścieżki dźwiękowej, kilka scen lokowania produktu oraz plejadę polskich aktorek, które nie miały miejsca na rozwinięcie skrzydeł. Gdyby ten film powstał w latach dziewięćdziesiątych to pewnie byłaby scena na odkrytym basenie. Totalny standard, który mimo wielu wad całkiem dobrze się ogląda. Nie ma może salw śmiechu, ale też brak jest irytacji i zerkania na zegarek. Obejrzeć, najlepiej w dobrym towarzystwie i zapomnieć. Do takich celów film nadaje się idealnie.
Na koniec dodam, że to chyba pierwsza polska produkcja, w której w mieszkaniach bohaterów występują książki. Co prawda są głupio niszczone poprzez rzucanie w nie lotek, ale zawsze coś. Jeszcze trochę nam brakuje do francuskich produkcji. Wielokrotnie byłem zachwycony jak wyglądają mieszkania w tych filmach, te przedpokoje wypełnione regałami a nie przypadkową zabudową made in IKEA.
Znów się czepiam.
Komedia Ignaciuka dostaje sześć... no może z małym plusem.
Poniżej zwiastun
PS - dziękuję za towarzystwo.