Jackie - 2016;
- reżyseria: Pablo Larraín;
- scenariusz: Noah Oppenheim;
- wybrana obsada: Natalie Portman, Peter Sarsgaard, Greta Gerwig, Billy Crudup, John Hurt;
- gatunek: biograficzny, dramat.
Lubię filmy opowiadające o historii Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza o latach sześćdziesiątych. Produkcji o zamachu na JFK było całkiem sporo, ale wszystkie skupiały się na męskim świecie polityki. Jackie Kennedy często była sprowadzana do drugiego, a nawet trzeciego planu. W końcu doczekała się filmu, który opowiedział fragment jej historii. Niestety akcja skupia się tylko na wydarzeniach wokół zamachu i pogrzebu jej męża. Miałem wrażenie, że Jackie to film bardzo kobiecy, obserwujemy znane wydarzenia z całkiem nieznanej perspektywy. Ameryka w wyniku zamachu straciła prezydenta, a Jackie straciła męża oraz w pewien sposób swoją zaplanowaną przyszłość. Należała do kobiet, które lubią władzę. Była świetną pierwszą damą, która doskonale wiedziała, że John nie był ideałem, ale wspólnie udało im się kreować wizerunek zgodnej pary prezydenckiej, która będzie godnie reprezentować Amerykanów. Prezydentura trwała krótko, nie miała (jeszcze?) wielkich sukcesów, ale pomimo to, Kennedy jest pamiętany przez cały świat. Dużo w tym zasługi Jackie i współpracowników John'a, którzy zbudowali mit wspaniałego prezydenta, który zmieniłby Świat. Ile w tym prawdy? Podejrzewam, że niewiele. Wizerunek i pamięć o John'ie i Jackie Kennedy to znakomity produkt "marketingowy", którego architektem była właśnie Jackie. Film opowiada o rozpaczy młodej żony, ale także o jej determinacji w kreowaniu odpowiedniego wizerunku. Kawał ciekawej historii.
Po seansie miałem mieszane uczucia co do filmu. Świetna, bezkonkurencyjna kreacja Natalie Portman łączyła się z zbyt patetyczną muzyką, która trochę mi przeszkadzała. Brakowało mi też, mimo wszystko, mocniej zarysowanych bohaterów drugoplanowych. Zwłaszcza wątek dziennikarza mógł być mocniej rozbudowany. Mam wrażenie, że film jest jak opowiadana historia i postać.. ściśle zaplanowany, wyreżyserowany by wywołać określone emocje i utkwić na dłużej w pamięci. W odbiorze jest to trochę męczące, ale niewątpliwie zostawia ślad.
Na plus trzeba zaliczyć wykorzystanie w filmie archiwalnych materiałów. Dzięki temu zabiegowi jesteśmy skłonni bardziej uwierzyć w opowiadaną historię.
Oceniam na osiem. Notę znacząco podnosi kreacja Portman.
Zwiastun