W końcu obejrzałem Drużynę A (A-team, 2010 reż. Joe Carnahan), która niedawno zawitała do naszych kin.
Zacznę od tego, że kiedyś byłem wielkim fanem serialu i dlatego do filmu podchodziłem z rezerwą.
Najpierw zacznę od tego co mi się nie podobało. Było parę nudnych tekstów - uważam, że nad niektórymi dialogami autorzy filmu powinni dłużej popracować. Dodatkowo raził mnie brak cieżarówki GMC. Jak to jest, że mogła być w Iraku, a potem to już jej nie było.. tak wiem, zauważyłem, że ją rozwalili. ;) Zwyczajnie brakowało kultowej ikony serialu.
Aktorzy zagrali całkiem ok i porównywanie ich do pierwowzorów mija się całkowicie z celem.
Podobała mi się za to akcja i efekty specjalne. Piękne, widowiskowe wybuchy i wielokrotnie zmieniane lokacje - to musi się podobać fanom takiego kina. Mi osobiście najbardziej podobała się akcja z lataniem czołgiem. Totalny odjazd.
Film śmiało można polecić, ale nie spodziewajcie się ambitnych tekstów, czy też głębokich rozważań bohaterów. To nie takie kino ;)
Myślę, że powstaną kolejne części.