Człowiek ringu
(Cinderella Man, reżyseria Ron Howard, 2005)
Kolejny z wielu filmów, który gdzieś cały czas orbitował wokół mnie, ale nie było chęci by go obejrzeć. Systematyczne nadrabianie zaległości sprawiło, że w końcu musiał trafić na ekran.
Historia legendarnego boksera Jima Braddocka (Russell Crowe), który po przymusowym zakończeniu kariery próbuje utrzymać rodzinę. W czasach wielkiego kryzysu jest to nie mała sztuka. Pewnego dnia trafia się okazja by powrócił na ring, ale wiąże się to z wielkim ryzykiem. Przeciwnik walczy ostro i jest znany z tego, że wielu jego rywali ginie na ringu.
Crowe jak zwykle zagrał fenomenalnie, w rolę jego żony wcieliła się Renee Zellweger, która również wypadła przekonująco.
Pozycję warto obejrzeć z kilku powodów: wspomniane aktorstwo, przedstawienie czasów wielkiego kryzysu oraz fakt, że historia oparta jest na faktach.
Oceniam na dziesięć i polecam nie tylko fanom boksu.
Zwiastun
Przypominam, że podobną historię opowiadał serial Lights Out. Pozycja również znakomita.