Co gryzie Gilberta Grape'a,
(What's Eating Gilbert Grape) - 1993;
- reżyseria: Lasse Hallström;
- scenariusz: Peter Hedges;
- wybrana obsada: Johnny Depp, Leonardo DiCaprio, Mary Steenburgen, Juliette Lewis, Darlene Cates, Laura Harrington;
- kategoria: dramat, ekranizacja, kultowy.
Są filmy, o których można powiedzieć. Widziałem, i to pewnie z milion razy... ale ostatni seans był z tysiąc lat temu. Fabułę coś kojarzę, ale żeby jakoś dokładniej to nie bardzo. Do takich filmów zaliczałem Co gryzie Gilberta Grape'a.
Endora... małe miasteczko, które słynie z niczego. Nudne, podupadające, żyjące trochę na kredyt dawnej świetności. Miasteczko jak tysiące innych. Żyje tu Gilbert, młody chłopak opiekujący się swoją rodziną. Po samobójczej śmierci ojca stał się głową rodziny. Jest uwięziony w obowiązkach nad bliskimi. Nie ma marzeń bo przecież i tak nie zostawi niepełnosprawnego brata Arni'ego ani matki, która od lat nie opuszczała domu. Zresztą dokąd tu jechać? Przyjaciele Gilbert'a nie mają takich 'łańcuchów' jak on, a też nigdzie nie wyjadą. Endora to całe ich życie. Gilbert i tak ma szczęście bo ma pracę i romans z jedną z klientek.
Czasem do Endory docierają wieści z wielkiego świata. A to w formie nowego marketu, restauracji a czasem w formie przejeżdżających przez Endorę turystów - oczywiście bez postojów - bo i po co.
W nudnym, przewidywalnym życiu Gilbert'a pojawia się powiew świeżości. W mieście przypadkiem pojawia młoda, atrakcyjna dziewczyna Becky.
Co gryzie Gilberta Grape'a to opowieść o zamkniętych horyzontach. O pewnego rodzaju więzieniu, które sami sobie budujemy. Nasze życie zamyka się w predefiniowanych rolach... jak w najgorszej antyutopii. Urodziłeś się w małym miasteczku i w nim umrzesz - większość życia wykonując pracę, której nie lubisz, mieszkając z ludźmi, w którymi nie masz o czym rozmawiać.
Przyznam, że kiedyś taka wizja mnie mocno przerażała. Obecnie nie patrzę na to w tak ostry sposób. Nie problem jest w miejscu, ale w głowie. Nawet w rodzinnej miejscowości można odnaleźć swoje, niewymuszone miejsce.
Oceniam na dziewięć. Film po niemal trzydziestu latach jest bardzo aktualny. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
Poniżej zwiastun.
W obliczu zalewu bylejakości w planach mam inne seanse przypominające mi kino mojej młodości.