Chińczyk na wynos
(Cuento chino, Un, reżyseria Sebastian Borensztein, 2011).
Połączenie delikatności Amelii i Efektu motyla. Małe wydarzenie gdzieś w Ameryce może spowodować tsunami w Azji, ale nie bójcie się - nie o tym jest ten film.
Chińczyk na wynos to opowieść o stereotypach, które rządzą naszym życiem, ale gorsza od stereotypów jest rutyna i strach przed jakimikolwiek zmianami w naszym życiu.
Roberto (Ricardo Darin) prowadzi mały żelazny sklep. Każdy jego dzień wygląda tak samo - monotonnie i smutno. Pewnego dnia przyjmuje pod dach zagubionego w Buenos Aires Chińczyka (Ignacio Huang). Trzeba zaznaczyć, że robi to zmuszony okolicznościami. Ma to być sytuacja tymczasowa, a po tygodniu wszystko ma wrócić do normy... przez to przypadkowe zdarzenie Roberto odkrywa, że świat nie jest tak beznadziejny, jakby mu się wydawało...
Chińczyk na wynos dowodzi, że w tym absurdalnym świecie, którego i tak nie zrozumiemy, powinniśmy się otworzyć na innych ludzi i na nowe doznania.
Rzecz przyjemnie się ogląda.
Polecam i oceniam na osiem.
Zwiastun