303. Bitwa o Anglię,
(Hurricane: Squadron 303) - 2018;
- reżyseria: David Blair;
- scenariusz: Alastair Galbraith, Robert Ryan;
- wybrana obsada: Iwan Rheon, Milo Gibson, Stefanie Martini, Marcin Dorociński, Kryštof Hádek, Radosław Kaim, Sławomir Doliniec;
- gatunek: na faktach, dramat, wojenny.
Jakie to typowo polskie. Przez lata film o Dywizjonie 303 nie mógł powstać. Były problemy z pieniędzmi, ze scenariuszami z obsadą. I w końcu się udało. Powstały dwa filmy jednocześnie, których daty premiery dzielą zaledwie dwa tygodnie. Kompletnie niezależne a jeden z nich reklamuje się hasłem "nie pomyl filmu". Nie wnikam kto komu robi na złość, kto 'miał większe prawo' do sierpniowego terminu premiery - z zewnątrz wygląda to dosyć klarownie. Wolimy dzielić niż łączyć.
Na pierwszy ogień do kin trafiła niskobudżetowa produkcja 303. Bitwa o Anglię. Produkcja brytyjsko-polska, w której główne role trafiły do Brytyjczyków. Aktorsko wypadło to całkiem przyzwoicie, ale mnie osobiście mocno drażnił polski dubbing.
Historia? Tu nie ma wielkich zaskoczeń. Tworzenie się polskiego dywizjonu, który był jednym z bardziej walecznych podczas walk o Anglię. W tle mamy wpleciony wątek miłosny oraz pewną smutną prawdę historyczną, że polscy lotnicy po zakończeniu walk nie zostali należycie docenieni. Fabuła delikatnie opiera się o motyw roli kobiet w wojsku. Temat jest ledwo co 'liźnięty' a szkoda - był w nim niezły potencjał.
303. Bitwa o Anglię jest filmem, który nieźle się ogląda, ale po seansie czujemy niedosyt. Mogło to być o niebo lepsze kino.
Jeśli chodzi o prawdę historyczną to wydaje się, że film jest dosyć wierny. Nie jest zbytnio podkoloryzowany patriotycznie, pokazuje zawiłości historii, a i wspomina o tragizmie Polaków po zakończeniu wojny.
Efekty specjalne są co najwyżej przyzwoite. Widać, że to film niskobudżetowy.
Oceniam na sześć
Poniżej zwiastun