Juliette Lewis
-
Za młoda by umrzeć? - 1990
Za młoda by umrzeć?
(Too Young to Die?) - 1990;
- reżyseria: Robert Markowitz;
- scenariusz: David Hill, George Rubino;
- wybrana obsada: Juliette Lewis, Brad Pitt, Alan Fudge, Michael O'Keefe;
- kategoria: dramat, kryminał, sądowy.
Jeśli ona jest winna zbrodni to winne jest społeczeństwo
Amanda zostaje aresztowana i sądzona za brutalne zabójstwo. Najprawdopodobniej dziewczynie skończy w komorze gazowej.. niby w USA to standard. To teraz powiedzmy ile Amanda ma lat. Zbrodnię popełniła mając niespełna piętnaście lat. To praktycznie dziecko. Dlaczego zabiła? Czy była zła od urodzenia? A może nigdy nikt się nią należycie nie opiekował. Ojczym zmuszał do seksu, a matka wyrzuciła z domu. Następnie porzucił ją szybko poślubiony sąsiad. Dziewczyna wylądowała na ulicy gdzie wpadła w sidła kolejnego nieodpowiedniego mężczyzny, który postanowił zarabiać na jej młodym ciele. Amanda w swoim życiu nie spotkała nikogo kto nauczyłby ją życia. Kto by jej nie wykorzystywał, nie porzucił. Gdzie było państwo? Państwo i społeczeństwo miało coś innego na głowie, ale teraz, poprzez sąd, przypominają sobie o istnieniu Amandy i chcą ja skazać na śmierć. Po przecież zabiła. Jest wina musi być kara. Takich Amand są dziesiątki. Dzieciaki, które wpadły w złe kręgi i zabiły i teraz muszą zapłacić za to życiem. -
Co gryzie Gilberta Grape'a - 1993
Co gryzie Gilberta Grape'a,
(What's Eating Gilbert Grape) - 1993;
- reżyseria: Lasse Hallström;
- scenariusz: Peter Hedges;
- wybrana obsada: Johnny Depp, Leonardo DiCaprio, Mary Steenburgen, Juliette Lewis, Darlene Cates, Laura Harrington;
- kategoria: dramat, ekranizacja, kultowy.
Są filmy, o których można powiedzieć. Widziałem, i to pewnie z milion razy... ale ostatni seans był z tysiąc lat temu. Fabułę coś kojarzę, ale żeby jakoś dokładniej to nie bardzo. Do takich filmów zaliczałem Co gryzie Gilberta Grape'a.
Endora... małe miasteczko, które słynie z niczego. Nudne, podupadające, żyjące trochę na kredyt dawnej świetności. Miasteczko jak tysiące innych. Żyje tu Gilbert, młody chłopak opiekujący się swoją rodziną. Po samobójczej śmierci ojca stał się głową rodziny. Jest uwięziony w obowiązkach nad bliskimi. Nie ma marzeń bo przecież i tak nie zostawi niepełnosprawnego brata Arni'ego ani matki, która od lat nie opuszczała domu. Zresztą dokąd tu jechać? Przyjaciele Gilbert'a nie mają takich 'łańcuchów' jak on, a też nigdzie nie wyjadą. Endora to całe ich życie. Gilbert i tak ma szczęście bo ma pracę i romans z jedną z klientek. -
Dziwne dni - 1995
Dziwne dni (Strange Days) - 1995;
- reżyseria: Kathryn Bigelow
- scenariusz: Jay Cocks, James Cameron
- wybrana obsada: Ralph Fiennes, Juliette Lewis, Angela Bassett, Tom Sizemore
- science fiction, sensacyjny.Końcówka roku 1999. Na ulicach jest wyczuwalne coraz większe napięcie.. rośnie przestępczość, ale też panika przez zbliżającym się (podobno) końcem świata.
Na czarnym rynku ludzie odurzają się nową używką. Za pomocą specjalnego urządzenia mogą bezpośrednio w mózgu oglądać, przeżywać nagrania innych osób. Może to być wyuzdany seks z sekretarką, udział w napadzie, czy też uprawianie wyczynowego sportu.. życie wspomnieniami innych ludzi sprawia, że użytkownicy "druta" mocno się uzależniają. Ich życie w zestawieniu z nagraniami wydaje się nudne i blade.. to tak tytułem wstępu.
Lenny (Fiennes) jest byłym policjantem, który dorabia na czarnym rynku handlując nagraniami do "druta". Interes nieźle się kręci, ale Lenny wpada w tarapaty. Przypadkiem staje się posiadaczem nagrania, na którym bardzo zależy bezwzględnym policjantom.. co takiego na tym nagraniu sprawia, iż stróże prawa zabijają z zimną krwią?
Dziwne dni się trochę postarzały, ale wizja ukazanego świata oraz maszyn do odurzania jest jak najbardziej przekonująca, a przede wszystkim aktualna. Jeśli do tego dodamy skomplikowane relacje panujące w podziemiu i w strukturach władzy, to otrzymamy całkiem dobre dzieło. Nie rozumiem dlaczego ten film nie jest tak kultowy jak 12 małp? Moim zdaniem reprezentuje podobny poziom, a wizja przyszłości jest bardziej spójna, ostra i brutalna. -
Wyrok skazujący - 2010
Wyrok skazujący
(Conviction, reżyseria Tony Goldwyn, 2010)
Pamiętam, że jak powstawał ten film to był na liście koniecznych do obejrzenia, ale z czasem o nim zapomniałem. Ciekawe ile filmów mi tak umknęło? Filmy, które są z jakiegoś powodu ważne, a podczas kinowej emisji coś sprawiło, że ich nie obejrzałem. Czasem trudno sobie o nich przypomnieć.. z drugiej strony mam już świadomość, że nie uda się wszystkiego wartościowego obejrzeć.
Conviction to opowieść o kobiecie (Hilary Swank), której brat (Sam Rockwell) zostaje skazany za morderstwo. Oboje pochodzą z nizin społecznych i nie stać ich na opłacenie dobrych adwokatów. Nasza bohaterka w akcje desperacji idzie na studia prawnicze i chce sama reprezentować brata. Walka trwa wiele trudnych lat, ale ostatecznie kończy się zwycięstwem. Historia niestety zdarzyła się naprawdę, a sam film o niej dobitnie przypomina.
Takie historie uczą, że kara śmierci nie powinna być stosowana.. wyroki sądowe nie zawsze są sprawiedliwe.
Conviction warto obejrzeć - osiem. -
Przylądek strachu - 1991
Przylądek strachu (Cape Fear, reżyseria Martin Scorsese, 1991)
Max (Robert De Niro) wychodzi z więzienia po czternastoletniej odsiadce. Postanawia się zemścić na adwokacie, który go niezbyt skutecznie bronił (Nick Nolte). Kolejny standard... ale film obowiązkowo należy obejrzeć z kilku powodów :
- znakomite aktorstwo - poza wymienionymi warto zwrócić uwagę na Jessicę Lange, która gra żonę adwokata oraz na Julliette Lewis (córka).
- film ma klimat rodem produkcji Hitchcocka. Dlaczego teraz takie filmy nie powstają? Klimat potęgują zdjęcia oraz świetna muzyka Bernard'a Herrmann'a
- znakomita intryga, która trzyma w napięciu do ostatnich scen.
- dla samego De Niro - zapomniałem, że ten aktor był tak dobrze zbudowany.
Zresztą co Was będę namawiał. To pozycja obowiązkowa! Oceniam na dziewięć.Ten film przypomniał mi fakt, że mam bardzo dużo braków w filmografii początku lat dziewięćdziesiątych.. nadrobię - bo zdałem sobie sprawę, że lubię te lata.
Ps - wiem, wiem... mało świąteczny klimat..
-
Dziewczyna z marzeniami 2009
Dziewczyna z marzeniami
(Whip It, reżyseria Drew Barrymore, 2009).
Tytułem wstępu. Nie lubię zakładać na nogi rzeczy, które sprawiają, że tracę grunt pod nogami. Taki tchórz ze mnie. Narty, rolki, łyżwy - to nie moje powołanie, ale mam wielki szacunek dla tych, którzy się nie boją i czerpią z tego radość.Bliss (Ellen Page) jest nastolatką, której jedynym marzeniem jest wyrwanie się z małego miasteczka. Jest typową dziewczyną, która ma problemy z rodzicami i szuka szczęścia. Znajduje je w towarzystwie dziewczyn uprawiających roller derby. Nie wiedziałem, że istnieje taki sport.
Dziewczyna z marzeniami nie jest oryginalnym filmem, mamy tu standardową historię o dojrzewaniu w małym miasteczku, która realizacyjnie niczym nie zaskakuje. Można powiedzieć, że film jest banalny - marzenia, miłość, przyjaźń, pasja i rozczarowania. Akcja powoli się rozkręca i niektórych może to nudzić.
Na ekranie widzimy namiastkę Ameryki, a dokładniej mówiąc Teksasu. Konserwatyzm rodem z lat pięćdziesiątych, który zderza się z pragnieniami do podążania własnymi ścieżkami. Lubię kino, które zwyczajnie opowiada prostą historię, w której każdy znajdzie coś dla siebie.
Nie jest to superprodukcja, ale nie tego oczekiwałem. Drew Barrymore jako reżyser spisała się całkiem nieźle.
W drugim planie zobaczymy m.in. Juliette Lewis, Alia Shawkat, Kristen Wiig oraz... Drew Barrymore.
Zakończenie jest trywialne, ale właśnie taki koniec idealnie pasował.
Lubię filmy, które odkrywają przede mną nowe oblicza Ameryki - ten to robi i dlatego oceniam na osiem. -
Firma (mini serial) 2012
Firma (The Firm 2012, NBC) to serial nakręcony na podstawie rewelacyjnej powieści Johna Grishama, której filmowa ekranizacja odniosła duży sukces. Czy serialowa wersja trzyma ten sam poziom?
Mam mieszane uczucia z tym tytułem. Pierwsze epizody bardzo mi się podobały i polecałem ten serial niemal wszystkim. Niestety w połowie sezonu fabuła stała się nudna, a aktorzy grający główne role - wkurzający. Zwłaszcza Josh Lucas, który grał góra dwiema minami. Molly Parker oraz Juliette Lewis od poczatku serialu mi się nie podobały. Na plus muszę zaliczyć grę Callum'a Keith'a Rennie'go, którego bohater przypadł mi do gustu. Po kilku słabszych epizodach porzuciłem ten tytuł na kilka miesięcy i miałem problem by do niego wrócić. Okazało się, że ostatnie epizody znów trzymały poziom początku serii.
Gdybym miał oceniać bez tych słabszych odcinków, to Firma dostałaby ósemkę, a tak sezon pierwszy dostaje naciągane siedem.
Na wielki plus trzeba tez zaliczyć intro tego serialu. Podoba mi się.
Poniżej macie zwiastun.