hiszpańskie
-
Chińczyk na wynos 2011
Chińczyk na wynos
(Cuento chino, Un, reżyseria Sebastian Borensztein, 2011).Połączenie delikatności Amelii i Efektu motyla. Małe wydarzenie gdzieś w Ameryce może spowodować tsunami w Azji, ale nie bójcie się - nie o tym jest ten film.
Chińczyk na wynos to opowieść o stereotypach, które rządzą naszym życiem, ale gorsza od stereotypów jest rutyna i strach przed jakimikolwiek zmianami w naszym życiu.
Roberto (Ricardo Darin) prowadzi mały żelazny sklep. Każdy jego dzień wygląda tak samo - monotonnie i smutno. Pewnego dnia przyjmuje pod dach zagubionego w Buenos Aires Chińczyka (Ignacio Huang). Trzeba zaznaczyć, że robi to zmuszony okolicznościami. Ma to być sytuacja tymczasowa, a po tygodniu wszystko ma wrócić do normy... przez to przypadkowe zdarzenie Roberto odkrywa, że świat nie jest tak beznadziejny, jakby mu się wydawało...
Chińczyk na wynos dowodzi, że w tym absurdalnym świecie, którego i tak nie zrozumiemy, powinniśmy się otworzyć na innych ludzi i na nowe doznania.
Rzecz przyjemnie się ogląda. -
Niemożliwe 2012
Niemożliwe
(The Impossible, reżyseria Juan Antonio Bayona, 2012).Niemożliwy film. Fabuła opowiada o rodzinie, która przetrwała tsunami w 2004 roku. Film jest zrobiony z wielkim rozmachem - i to widać.. efekty specjalne są dobrze zrobione. Za to plus. Aktorsko też nie jest źle - Evan McGregor i Naomi Watts wypadli całkiem przekonująco. Niestety przez większą część filmu czułem irytację. Stanowczo za dużo cukru, lukru i innych miłych rzeczy... słabo mi się od tego robi.. mogło być naprawdę dobre, zaangażowane kino, które przybliża nam dramat tamtych dni.. zamiast tego mamy kiepski melodramat.. szczytem absurdu była jedna z ostatnich scen - rodzina wraca do domu samolotem.. pustym... tylko oni i piloci.. Niemożliwe.
Oceniam na sześć. -
Nawet Deszcz - 2010
Nawet Deszcz
(También la lluvia, reżyseria Iciar Bollain, 2010).
Costa i Sebastian (Luis Tosar, Gael Garcia Bernal) robią film o Kolumbie. W celu obniżenia kosztów postanawiają zdjęcia nakręcić w Boliwii oraz zatrudnijć miejscowych Indian jako aktorów i statystów. Mamy zderzenie dwóch rzeczywistości. Historycznej (fabuła filmu), w której biały człowiek kolonizuje Amerykę. Siłą podporządkowuje miejscową ludność i oczekuje wysokich podatków. Niekornych się morduje tak, by inni wiedzieli, że walka nie ma najmniejszego sensu.
Drugi świat to współczesność. Rdzenna ludność Boliwii nie ma środków do życia. Próbują każdej pracy, zatrudniają się za głodowe stawki, byleby tylko przeżyć. Dodatkowo pojawiają się korporacje, które mając wsparcie rządu i policji, próbują "sprywatyzować" między innymi wodociągi i podnoszą ceny wody o 300%. Bez wody nie ma życia.
Oba światy (filmowy i współczesny) są bardzo podobne. Pięć wieków niewiele zmieniło. Słabsi są wyzyskiwani, a kolonializacja się nie skończyła - ewoluowała i zmieniła tylko nazwę.
Jak zachowają się filmowcy, którzy przypadkiem zostają wciągnięci w konflikt?
Film też stawia pytanie? Czy w obliczu niesprawiedliwości należy być biernym?
Czy próbować coś zmienić?
Znakomite kino.
Poruszające i dające do myślenia. Polecam i oceniam na dziewięć.
Strona 2 z 2
- 1
- 2