
Wstępniak.
Ostatnio urosły mi zaległości filmowe. Postanowiłem to troszkę zmienić. Weekend poświęciłem na kilka tytułów. Co więcej, okazało się, że i tak się znalazł czas na wyjście na piwo. Może zwyczajnie mam złą organizację czasu? Powoli, na nowo przyzwyczajam się do dłuższych fabuł. Mam nadzieję, że zostanie mi to na dłużej.
Magiczne Lato (Magic of Belle Isle, The, reżyseria Rob Reiner, 2012)
Nikt tak pięknie nie opowiada o życiu jak głos Morgna Freemana z offu. Ten aktor już nic nie musi, a z każdym filmem dowodzi, że jest genialny.
Magiczne lato to ciepła opowieść o przekraczaniu granic. Pierwszą granicą jest granica przyjaźni, która może połączyć przypadkowe osoby - starszego sąsiada i dziesięcioletnią dziewczynkę.
Kolejną granicą jest granica wyobraźni. W szarej, smutnej rzeczywistości, to ona nadaje blasku naszemu życiu. Dzięki niej sparaliżowany starzec potrafi tańczyć. Przesłanie filmu jest proste - niech każdy próbuje cieszyć się życiem, brać je jakim jest i nie narzekać, a przede wszystkim otworzyć się na drugiego człowieka.
Magiczne Lato to pozycja idealna na rodzinne, spokojne seanse.
Bez fajerwerków - zwyczajna, ciepła opowieść.
Oceniam na ósemkę.