Brud
(Filth, reżyseria Jon S. Baird, 2013)
Chyba się starzeję.. moje poczucie humoru, albo jego brak, coraz bardziej odstaje od średniej. Większość współczesnych filmów komediowych mnie drażni i nudzi.. coraz chętniej wracam do tego co było..
Po Brudzie spodziewałem się rewelacyjnej komedii kryminalnej. Opis i oceny na filmwebie mocno zachęcały. Gliniarz (James McAvoy) - narkoman, erotoman, manipulator - próbuje na wszystkie możliwe sposoby zdobyć awans, który może sprawić, że wróci do niego żona i córka. Od razu powiem.. komedia kryminalna to nie jest .. może bardziej dramat, ale forma całkowicie do mnie nie trafia. Owszem McAvoy fajnie zagrał, ale przez większość filmu walczyłem z sobą by go nie wyłączyć.
Jak na mój gust było za dużo bluzgów, epatowania seksem i brutalnością. Wszystko rozumiem, ale jeśli większość dialogów jest wulgarna to ja niekoniecznie muszę to lubić. Nie wiem czy to miało urealnić historię, a może miało szokować? Nie kupuję tego. Możecie mi tłumaczyć, że to wspaniała ekranizacja (Irvin Welsh). że aktorstwo, świetna reżyseria.. może tak jest.. nie jestem znawcą.. film mi się nie podobał. Prakło polotu.