Dzień Niepodległości: Odrodzenie,
(Independence Day: Resurgence) - 2016;
- reżyseria: Roland Emmerich;
- scenariusz: James A. Woods, Nicolas Wright, Dean Devlin, Roland Emmerich, James Vanderbilt;
- wybrana obsada: Liam Hemsworth, Jeff Goldblum, Jessie T. Usher, Bill Pullman, Maika Monroe, Sela Ward, William Fichtner, Judd Hirsch, Brent Spiner, Charlotte Gainsbourg;
- gatunek: akcja science-fiction.
Zawsze jak widzę długą listę nazwisk scenarzystów to zaczynam mieć obawy o poziom filmu. Wyobrażam sobie, że scenariusz rodził się w bólach, że będą różne stylistyki i tak naprawdę film będzie niespójny. Gdzie te filmy pisane przez jedną osobę? Oglądając kontynuację kultowego Dnia Niepodległości z 1996 roku miałem wrażenie, że były pieniądze, chęć zarobku, ceniony reżyser, ale zabrakło pomysłu na film. Zwiastun zapowiadał solidne patetyczne kino katastroficzne z pięknymi efektami specjalnymi. Niestety seans mocno rozczarowuje.
Po dwudziestu latach obcy wracają. Jeden olbrzymi statek, który ma rozwalić całą planetę. Ludzie pod wodzą Amerykanów dzielnie walczą, ale nie mają zbyt wielkich szans. Patetyczne przemówienie (dlaczego tak krótkie?) sprawia, że obrońcy na nowo wierzą w swoje siły a to pozwala im wygrać bitwę. W sumie to standard, ale w tym filmie nie zadziałał - niby jest patos, ale został rozmyty na zbyt wielu bohaterów. Jest to kolejny tytuł, w którym przesadzono z obsadą. Twórcy nie do końca wiedzieli czy oprzeć się na bohaterach z pierwszej części czy też zbudować narrację na świeżych postaciach. Brak wyboru skutkuje, że zebrano i nowych i starych i mnóstwo drugoplanowego planktonu.