
Deadpool - 2016
- reżyseria: Tim Miller;
- scenariusz: Rhett Reese, Paul Wernick;
- wybrana obsada: Ryan Reynolds, Morena Baccarin, Ed Skrein, Brianna Hildebrand;
- gatunek: akcja, science-fiction.
Ostatnio marvelowskie produkcje zaczęły mnie rozczarowywać. Pojawiają się kolejne tytuły, które są tylko festiwalem efektów specjalnych, coraz słabszych scenariuszy, a seanse coraz bardziej rozczarowują. Dlatego też z dużą rezerwą podchodziłem do Deadpoola. Spodziewałem się kolejnego superbohatera (nie czytuję komiksów), który niewiele się będzie różnił od pozostałych. Walentynkowy, poranny seans mocno mnie zaskoczył. Deadpool okazał się jednym z najlepszych filmów Marvel'a.
W końcu powstał film, w którym na pierwszym miejscu jest humor. Scenarzyści robią sobie jaja z całego uniwersum Marvela, głównego bohatera, przesadzonych efektów specjalnych, świata popkultury, ale przede wszystkim nabijają się z samych siebie. Jest sporo ciętego humoru, ale także krwawych scen. Deadpoll'owi zdecydowanie bliżej do Tarantino niż do ugrzecznionej serii o superbohaterach. Cały patos, który towarzyszy Avengers'om i X-men'om został obnażony i wyśmiany.
Aktorsko też jest bardzo dobrze. Ryan Reynolds idealnie wpisał się w Deadpoll'a. Nie wyobrażam sobie by ktoś inny mógłby to lepiej zagrać.
Soundtrack też zasługuje na słowo uznania. Zabawny i wyrazisty.
Co tu dużo mówić - na seansie się nieźle bawiłem i mogę go wszystkim polecić. Zwłaszcza tym, którzy lubią się doszukiwać odniesień do innych tytułów. Idealna, prawie walentynkowa rozrywka.