Bez litości (The Equalizer, reżyseria Antoine Fuqua, 2014)
Postanowiłem, że wszystkie nowe pozycje z Denzelem Washingtonem będę oglądał w miarę na bieżąco. Bez litości nie zapowiadał się jakoś wspaniale, ale podczas seansu byłem mocno pozytywnie zaskoczony. Denzel ma swoje lata, ale na ekranie prezentuje się coraz lepiej.. nawet w scenach akcji. Myślę, że w kolejnych Niezniszczalnych powinien mieć swoje honorowe miejsce. McCall (Denzel) jest szeregowym pracownikiem marketu. Jedyne czym na siebie zwraca uwagę to fakt, że lubi czytać i dla każdego jest uprzejmy. Niestety to są dziwne elementy. Przypadkiem zaprzyjaźnia się z młodą prostytutką (Chloë Grace Moretz), która próbuje zmienić swoje życie. Rewolucja słabo wychodzi, bo dziewczyna zostaje brutalnie pobita przez swoich rosyjskich pracodawców. I od tego momentu zaczyna się dobry film akcji. McCall ujawnia swoje umiejętności i rozwala pięciu rosyjskich mafiosów.. niby powinno być po sprawie, ale nie. Mafia wysyła do Nowego Jorku czyściciela (Marton Csokas), a to jest zapowiedź krwawej konfrontacji. Film mocno przypomina mi kino sensacyjne lat osiemdziesiątych.. sporo strzelanin, zemsta, byli komandosi, niewinne dziewczyny.. standard, który lubię. Przewidywalny, ale wciągający. Jak dla mnie mocna ósemkę.