Przygody Tintina - Integral - Tom 1. Granatowy;
- autor: Hergé;
- wydawnictwo: Egmont Polska, 2011;
- kategoria: komiks, Tintin;
Najwyższa pora zabrać się za posiadane integrale Tintina. Kolekcja leży od kilku lat na moich półkach i zawsze było mi nie po drodze. Nie ukrywajmy, że kupiłem ją tylko z powodu Lucky Luke'a, którego posiadam w podobnym formacie.
W pierwszym, granatowym tomie znajdują się dwie (propagandowe?) historie.
Przygody Tintina reportera "Petit Vingtieme" w kraju Sowietów
Pierwsza historia Tintina. Widać, że jeszcze postać nie miała docelowych, znanych z późniejszych tomów, elementów ubioru, ale za to Tintin wydawał się posiadać nadprzyrodzone zdolności jeśli chodzi o unikanie śmierci. Nie zamarzał, nie był wrażliwy na wybuchy bomb i tego typu rzeczy, ale z drugiej strony łatwo go było ogłuszyć. Jest w tym pewna niekonsekwencja.
Reporter Tintin i jego mówiący pies udają się do kraju sowietów by opisać oszustwa koministycznego ustroju. Oczywiście agentura nie może na to pozwolić i cały czas próbują reportera zlikwidować. Jest sporo absurdalnych przygód, ale przyznaję, że widz absolutnie się nie nudził. Z ciekawostek: ta historia jest czarno-biała i posiada bardzo uproszczoną kreskę. Dopiero następne posiadają kolor.
Tintin w Kongo
Bardzo postarzała się ta historia.. Tintin trafia do Afryki by opisać miejscowe zwyczaje. I czego się tu dowiadujemy? Biały człowiek w Afryce przyjechał by wyciągnąć ludzi z buszu.. Założył szkoły, kościoły i ludziom dzięki temu jest lepiej. No i zapolować też można... a jak... zabić wszystko co się rusza. Najlepiej na słonia by mu obciąć kły... tak, to ma miejsce w tej historii.
Zdecydowanie nie jestem fanem tej części.