(Inside Llewyn Davis, reżyseria Ethan Coen, Joel Coen, 2013).
Bracia Coen tym razem pozytywnie zaskoczyli. Davis (Oscar Isaac) jest bezrobotnym muzykiem, który nie ma swojego miejsca w życiu. Brak roboty, celu, a przede wszystkim pogarda dla wszystkich, którzy nie są artystami. Przecież oni tylko egzystują w tym świecie, a on tworzy... co prawda nikt tego nie chce słuchać i płacić za występy, ale przecież jest artystą. Folkowym, ale zawsze. Nawet wiadomość, że zostanie ojcem (w roli dziewczyny Carey Mulligan) go nie rusza.. głupi Ci ludzie, którzy go nie rozumieją. Główny bohater, mimo iż jest żałosny, nie budzi sympatii. Pełen egoizm i taka jakaś dziwna głupota życiowa..
Film braci Coen to kolejna pozycja, która opowiada o straconym pokoleniu, które lekko uwierzyło, że wszyscy będą rozmawiać o filozofii i żyć sztuką. Czynsz się sam zapłaci, a praca jest tylko po to by mieć z kim na piwo wychodzić. I tak do śmierci Tylko łopatą nie ma kto machać.. gorzki wydźwięk tego filmu.. To jak z gonieniem kota w filmie. Jak w końcu udaje się go złapać, to się okazuje, że to nie ten..
Jedną z drugoplanowych ról gra Adam Driver - powoli zaczynam go utożsamiać z filmami o pokoleniu obecnych 30-latków.. moim pokoleniu.. pokoleniu nic.
Momentami seans był nużący i męczący i dlatego film dostaje tylko, ale za to bardzo mocną siódemkę.
W etykietach są znane nazwiska. Drugi plan w tej produkcji jest naprawdę imponujący.
Zwiastun