Dziewczyna z marzeniami
(Whip It, reżyseria Drew Barrymore, 2009).
Tytułem wstępu. Nie lubię zakładać na nogi rzeczy, które sprawiają, że tracę grunt pod nogami. Taki tchórz ze mnie. Narty, rolki, łyżwy - to nie moje powołanie, ale mam wielki szacunek dla tych, którzy się nie boją i czerpią z tego radość.
Bliss (Ellen Page) jest nastolatką, której jedynym marzeniem jest wyrwanie się z małego miasteczka. Jest typową dziewczyną, która ma problemy z rodzicami i szuka szczęścia. Znajduje je w towarzystwie dziewczyn uprawiających roller derby. Nie wiedziałem, że istnieje taki sport.
Dziewczyna z marzeniami nie jest oryginalnym filmem, mamy tu standardową historię o dojrzewaniu w małym miasteczku, która realizacyjnie niczym nie zaskakuje. Można powiedzieć, że film jest banalny - marzenia, miłość, przyjaźń, pasja i rozczarowania. Akcja powoli się rozkręca i niektórych może to nudzić.
Na ekranie widzimy namiastkę Ameryki, a dokładniej mówiąc Teksasu. Konserwatyzm rodem z lat pięćdziesiątych, który zderza się z pragnieniami do podążania własnymi ścieżkami. Lubię kino, które zwyczajnie opowiada prostą historię, w której każdy znajdzie coś dla siebie.
Nie jest to superprodukcja, ale nie tego oczekiwałem. Drew Barrymore jako reżyser spisała się całkiem nieźle.
W drugim planie zobaczymy m.in. Juliette Lewis, Alia Shawkat, Kristen Wiig oraz ... Drew Barrymore.
Zakończenie jest trywialne, ale właśnie taki koniec idealnie pasował.
Lubię filmy, które odkrywają przede mną nowe oblicza Ameryki - ten to robi i dlatego oceniam na osiem.
Notę zawyża też dobry soundtrack.
Zwiastun