Blondynka,
(Blonde) - 2022;
- reżyseria: Andrew Dominik;
- scenariusz: Andrew Dominik;
- wybrana obsada: Ana de Armas, Adrien Brody, Bobby Cannavale;
- kategoria: film, biograficzny, dramat, kino, ekranizacja, Netflix.
To jeden z tych filmów, na które się czeka, a sens totalnie rozczarowuje.
Biografia jednej z najsłynniejszych gwiazd kina to okazja do ukazania skomplikowanych trybów dziłania produkcji filmowej oraz niezbyt równych relacji pomiędzy poszczególnymi osobami w branży. W tle oczywiście wielkie Hollywood, znane postacie i elektryzujące tytuły kinowe.
Nic takiego w tym filmie nie doświadczycie. Narracja skupia się tylko na Monroe, a raczej na wycinku jej życia, a precyzyjniej mówiąc na wizji ukazanej w książce. Całość oparta jest na dość ryzykownym założeniu, że brak ojca w pełni przełożył się na późniejsze relacje z mężczyznami. Zabieg trochę przypominał motyw róży z Obywatela Kane'a - oczywiście łopatologicznie podany.
Marilyn Monroe w tym filmie ma mentalność ośmiolatki, a wszyscy wokół pragną ją wykorzystać. Tak, Hollywood żerowało (nie tylko ono) na młodych dziewczynach, ale ten film niczego w tej materii nie zmienił. Monroe jest tu tylko bezosobową, niedecyzyjną lalką. Fabuła nie jest liniowa, a reżyser nadmiernie bawi się formą co tylko karykaturyzuje obraz i bohaterkę filmu. Jako widz, pasjonat/amator historii kina czułem się podczas seansu zmęczony i rozdrażniony. Warto też wspomnieć, że Blondynka jest za długa. Film powinien być mocno przemontowany i skrócony.
Zalety. Zdjęcia, charakteryzacja oraz gra de Armas. Aktorka znakomicie się wcieliła w MM - tu absolutnie nie można się do niej doczepić. Można tylko współczuć jak została wyeksplatowana przez reżysera.
Całość oceniam na cztery. Pomimo zalet to jest bardzo zły film.
Poniżej zwiastun