Czarna Wdowa,
(Black Widow) - 2021;
- reżyseria: Cate Shortland;
- scenariusz: Eric Pearson;
- wybrana obsada: Scarlett Johansson, Florence Pugh, Rachel Weisz, David Harbour, Ray Winstone, Ever Anderson, O-T Fagbenle;
- kategoria: film, science fiction, Marvel.
Po dłuższej przerwie powróciłem do filmowego świata Marvel'a. I muszę przyznać, że zrobiłem to nie bez satysfakcji - zwłaszcza, że mam w planie dwnie komiksowe serie z tego świata.
Na pierwszy ogień trafiła Czarna Wdowa. Film, który na swoją premierę trochę musiał poczekać, a to szkoda bo postać Natashy Romanowej jest ciekawa, a Scarlett od dawna zasługiwała na solowy film. Film ostatecznie powstał, ale niestety pod koniec fazy Marvela. To oznacza, że najprawdopodobniej Scarlett pożegna się ze swoją rolą.
Avengersi się rozpadli. Nie ma już drużyny a niektórzy członkowie są ścigani przez różne agencję. W tym niepewnym czasie Natasza dowiaduje się, że jej dawny przeciwnik nadal żyje. Dreykov przez lata skutecznie ukrywał się przed Avengersami, a teraz szukuje coś naprawdę wielkiego. Czarna Wdowa musi go odnaleźć i zneutralizować (lub zabić). Sprawa nie jest prosta bo to oznacza rozdrapanie bolesnych wspomnień i walkę ze swoimi demonami. Kim byłaby Natasza gdyby nie została przyjęta do Avengers? Zabójcą? Solowym bohaterem? A może zwyczajną matką, żoną? To ostatnie nie wchodzi w grę - szkolenie, które przeszła Romanowa w Czerwonej Komnacie miało swoją cenę.
Seans Czarnej Wdowy dał mi satysfakcję. Sporo akcji, humoru, efektów specjalnych. Oczywiście można narzekać na słaby początek i bolączki scenariuszowe, ale całość dobrze się ogląda. W sumie to tęksniłem za takim kinem.
Oceniam na mocne siedem.
Poniżej zwiastun