Dom z papieru,
(La casa de papel) - 2017;
- twórcy: Álex Pina;
- Netflix, sezon 1;
- wybrana obsada: Úrsula Corberó, Álvaro Morte, Paco Tous, Miguel Herrán, Pedro Alonso, Enrique Arce, María Pedraza, Itziar Ituño, Jaime Lorente, Esther Acebo, Fernando Soto;
- kategoria: hiszpańskie, thriller, akcja.
W końcu udało się nadrobić jeden z najlepiej ocenianych seriali Netflixa. Sezon pierwszy Domu z papieru w końcu zaliczony.
Ośmioro uzbrojonych napastników dokonuje zuchwałego napadu na hiszpańską mennicę. Teren zostaje szybko otoczony przez służby i napastnicy zostają pozbawieni drogi ucieczki. Sytuacja wydaje się być opanowana, ale z czasem wychodzi na jaw, że wszystkie działania służb zostały perfekcyjnie przewidziane przez Profesora, która jest organizatorem napadu. Plan jest doskonały, ale posiada słabą stronę. Nie sposób przewidzieć wszystkich działań grupy i przypadkowych okoliczności. Jak jest broń to ofiary wydają się być nieuniknione. Sezon pierwszy skupia się na początkowych dobach napadu oraz (w retrospekcjach) na prezentacji poszczególnych bohaterów.
Tempo serialu jest całkiem równe i trzymające w napięciu. Oczywiście mogę się czepiać pewnych spowolnień, ale nie psują one odbioru całości. O wiele bardziej irytujący jest finał sezonu. Serial kończy się nijako - mamy zaproszenie do kolejnego sezonu i na tym koniec... i tu dotarło do mnie, że akcja serialu będzie przedłużana do granic możliwości. Źle to rokuje na przyszłość.
Konstrukcją Dom z papieru przypominał mi pierwszy sezon Prison Break (Skazany na śmierć). Mamy odważne wejście do obcego świata i drobiazgowy plan, który należy zrealizować. Niestety poziom Prison Break po pierwszym sezonie zaczął spadać. Mam nadzieję, że tu nie będzie podobnie.
Ponarzekałem to teraz o plusach. Trzy zasługują na wspomnienie.
1. Obsada aktorska i wykreowane postacie. Większość bohaterów została pokazana z różnych stron co sprawia, że nie wydają się papierowi. Wielu z nich przechodzi metamorfozę, która dodaje dramatyzmu fabule. Tu warto wspomnieć o Pedro Alonso, który zagrał Berlina - mistrzostwo.
2. Soundtrack - to nie tylko kwestia motywu przewodniego, ale także poszczególnych utworów pojawiających się w fabule. Świetnie dobrane.
3. Język hiszpański - jestem przekonany, że ten sam serial nakręcony po angielsku nie miałby tak dobrej siły oddziaływania. I nie mam tu tylko na myśli przekleństw - La puta madre, które nie chce opuścić mojej głowy.
Bella Ciao - La Casa de Papel
Sezon pierwszy oceniam na osiem - i mam nadzieję, że tego nie spieprzą.

Poniżej zapowiedź sezonu