Dzień czekolady - 2018;
- reżyseria: Jacek Piotr Bławut;
- scenariusz: Anna Onichimowska, Jacek Piotr Bławut;
- wybrana obsada: Julia Odzimek, Leo Stubbs, Dawid Ogrodnik, Katarzyna Kwiatkowska, Barbara Kurzaj, Witold Dębicki, Magdalena Cielecka, Tomasz Kot;
- kategoria: familijny, przygodowy, kino polskie, ekranizacja.
Ekranizacja nagradzanej książki Anny Onichimowskiej. Zwiastun i plakat zapowiadały świetnie zrealizowaną opowieść dla młodszego widza. Dlatego też z chęcią wybrałem się na ten seans. Co za rozczarowanie.. historia dwójki dzieci z sąsiedztwa, które marzą o cofnięciu czasu. Oboje tęsknią za bliskimi osobami, które odeszły na zawsze. Czasu cofnąć się nie da, ale są wspomnienia, które należy umiejętnie pielęgnować. Świetny materiał na mądry film. Podczas seansu widzimy, że od strony wizualnej obraz jest na wysokim poziomie. Ładne, nieco teatralne, kostiumy, ładne kadrowanie i olbrzymie przywiązanie do detalu. Tutaj nie można się niczego doczepić. Nawet dialogi były bardzo dobrze słyszalne. To są mocne, niepodważalne atuty produkcji. Szkoda tylko, że reszta leży. Wykreowani bohaterowie rażą swoją sztucznością i jednowymiarowością. Rodzice poza troską nie posiadają niemal żadnych emocji. Jest też wuj policjant (Kot) i pani psycholog, która jest traktowana jak wiedźma. Czy wiemy o nich coś więcej? Nie - bo i po co. Nawet postać Skoczka Czasu jest ograniczona do wcinania czekolady. Co z tego, że Ogrodnik starał się nadać postaci nieco szalonego charakteru (polski Depp) jak scenariusz mu na wiele nie pozwalał. Przynajmniej próbował grać - tego nie można powiedzieć o pozostałej obsadzie. Zwłaszcza dzieciaki wypadły blado. Może nie udźwignęły głównych ról, a może reżyser nie potrafił ich odpowiednio zmotywować do większej pracy? Poza Ogrodnikiem dobrze zagrała też kotka. Ładnie się prezentowała na ekranie.
Jeszcze gorzej wygląda fabuła. Film trwa niecałe dziewięćdziesiąt minut a dłuży się niemiłosiernie. Niektóre sceny są całkiem ładne, ale całość wygląda jakby zabrakło czasu na więcej zdjęć i montażysta nie miał z czego wybierać. Opowiedziana historia mocno kuleje, a dowodem na to jest ostatnia scena, w której dowiadujemy się, że wspomnienia trzeba pielęgnować bo są jak motyle. Gdyby fabuła była dobrze poprowadzona to ta ostatnia scena byłaby całkowicie zbędna.
Oceniam na cztery.
Poniżej zwiastun