Faworyta,
(The Favourite) - 2018;
- reżyseria: Jorgos Lantimos;
- scenariusz: Deborah Davis, Tony McNamara;
- wybrana obsada: Olivia Colman, Emma Stone, Rachel Weisz, Nicholas Hoult;
- gatunek: biograficzny, historyczny.
Kolejny tytuł, który miał zachwycać a totalnie mnie nie zachwyca. Mój gust coraz bardziej podąża innymi ścieżkami niż krytyków filmowych.
Dwór królowej Anny. Starsza królowa jest mocno schorowana, a kraj jest rządzony przez Sarah. Takie nieoficjalny stan rzeczy wydaje się działać prawidłowo, ale sytuacja ulega załamaniu gdy na dworze pojawia się nowa służąca Abigail. Kobieta robi wszystko by zbliżyć się do królowej i zastąpić lady Sarah. Kobiety rywalizują o względy królowej Anny, ale ta też umiejętnie podsyca spór między swoimi kochankami. Byle wprowadzić element rozrywki do nudnego, schorowanego życia. Dobro Korony i kwestia wojna z Francja schodzą na drugi plan.
Faworyta to pierwszy film Lantimos'a, który widziałem. Poprzednie jego dzieła miałem obejrzeć, ale zawsze było coś innego na liście. Podobno Faworyta jest jego najbardziej przystępnym tytułem - tu historia jest ważniejsza od ukazywania 'kunsztu' reżysera. Jeśli to prawda to raczej jego pozostałe tytuły pozostaną w kategorii 'do obejrzenia'.
Faworyta nie jest złym filmem. Jest świetnie zagrana (Oscar dla Colman), posiada niesamowitą scenografię, kostiumy i charakteryzację, ale połowa ujęć była zbyt ciemna. Rozumiem, że to celowy zabieg (światło naturalne i świece), ale absolutnie nie pomagał w odbiorze niezbyt pasjonującej fabuły. Kolejnym elementem, który nie zachwycał była muzyka. Jej kompletne niedopasowanie tylko mnie drażniło.
Całość budzi we mnie mocno mieszane uczucia, ale ich wypadkowa nie pozwala mi ocenić Faworyty wyżej niż na sześć. Oczekiwania były sporo wyższe.
Poniżej zwiastun