Green Book - 2018;
- reżyseria: Peter Farrelly;
- scenariusz: Brian Hayes Currie, Peter Farrelly;
- wybrana obsada: Viggo Mortensen, Mahershala Ali, Linda Cardellini, Sebastian Maniscalco, Dimiter D. Marinov;
- gatunek: dramat, komedia, na faktach.
Początek lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku, Nowy Jork. Tony, Włoch z pochodzenia poszukuje tymczasowego zajęcia na czas remontu klubu, w którym ma stałą pracę. Dostaje propozycję by być szoferem wielkiego pianisty podczas dwumiesięcznej trasy koncertowej. Ma być kierowcą, ochroniarzem i ogólnie dbać o to by gwiazda dotarła na miejsce, a koncert odbył się bez najmniejszych problemów. Idealna praca dla Tony'ego. Są tylko dwa problemy. Gwiazdą jest ekstrawagancki czarnoskóry, a trasa wiedzie przez południowe stany.
Tony wiele w życiu przeszedł więc i to wyzwanie bierze na klatę. Wspólna, wielotygodniowa podróż sprawia, że Tony powoli zaczyna rozumieć problemy czarnoskórych, a Dr Shirley (gwiazdor) otwiera się na drugiego człowieka.
Jestem w szoku, że Farrrelly nakręcił (i napisał) tak znakomity film. Reżyser kojarzył mi się raczej z niezbyt mądrymi komediami.
Green Book to kino drogi wypełnione świetnymi dialogami, wyrazistymi bohaterami, niesamowitym klimatem i znakomitą muzyką. Do tego trzeba dodać bardzo dobre aktorstwo (zarówno Viggo jak i Mahershala) i fakt, że film był inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. To jedna z tych pozycji, która przypomina nam jak mocno zmieniały się Stany Zjednoczone w ostatnich dziesięcioleciach, ale robi to w nienachalny sposób. Nie ma moralizowania, piętnowania - jest tylko dobrze opowiedziana historia, a także wskazanie dwulicowości niektórych postaw. Widz wnioski wysunie sobie sam.
Skąd tytuł? Green Book to książeczka dla podróżujących czarnoskórych. Zawarte w niej były informacje o miejscach, w których kolorowi mogli się czuć względnie bezpiecznie.
Oceniam na dziewięć. Jestem przekonany, że film zostawi swój ślad w tegorocznych Oskarach.
Poniżej zwiastun