Jumanji: Przygoda w dżungli,
(Jumanji: Welcome to the Jungle) - 2017;
- reżyseria: Jake Kasdan;
- scenariusz: Scott Rosenberg, Chris McKenna, Jeff Pinkner, Erik Sommers;
- wybrana obsada: Dwayne Johnson, Kevin Hart, Jack Black, Karen Gillan, Nick Jonas, Bobby Cannavale, Rhys Darby;
- gatunek: fantasy, przygodowy.
Pierwszy film obejrzany w kinie w 2018 roku, ale zarówno ostatni film w ramach mojego drugiego abonamentu do kina.
Jumanji - niesamowity film z 1995 roku, o którym całkiem niedawno pisałem (Jumanji-1995) doczekał się kontynuacji. Początkowo byłem przekonany, że będzie to typowy remake i byłem sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Na szczęście scenarzyści postanowili dodać coś od siebie i powstał film, który z pierwowzorem niewiele ma wspólnego.
Układ akcji jest podobny. Dziecko znajduje grę, która nieźle wciąga (dosłownie), a wiele lat później do gry dołączają kolejni niepełnoletni gracze. Grę można opuścić tylko w dwojaki sposób. Ginąc (Game Over) lub zwyciężając. W tej materii niewiele się zmieniło, natomiast samo Jumanji postanowiło pójść z duchem czasu i dostosować rozgrywkę do współczesnych realiów. I zamiast pięknie wykonanego pudełka i planszy mamy niepozorny kartridż z grą. Wiem, że brzmi to głupio.. ale ma to jednak sens. Gra, która jest czarodziejska (a może przeklęta), dostosowuje się do współczesności, bez tej zmiany nie przyciągnie kolejnych graczy. Pomysł ryzykowny, ale umiejętnie rozwinięty w fabule. Wcielamy się w postacie rozpisane w scenariuszu, mamy filmowe scenki, poziomy do przejścia oraz trzy życia. Jak dla mnie pomysł genialny, ale niezbyt fortunnie zrealizowany, gdzieś po drodze zgubił się klimat. Gra (tak jest współcześnie) zbyt liniowo prowadzi graczy przez kolejne poziomy.
O ile do większości pomysłów fabularnych nie będę się czepiać to scenki niby komediowe całkowicie psują odbiór filmu. Wykorzystany humor oraz kinowy dubbing jasno pokazały, że film ma ściśle określony target (młodzież amerykańska), w którym absolutnie się nie mieszczę. Nie rozumiem dlaczego współczesny humor musi być tak prymitywny. Może widz tego oczekuje, a ja jestem zbyt zgnuśniały by go to pojąć?
Całość budzi trochę mieszane uczucia. Oceniam na słabe sześć, ale możliwe, że wersja z napisami może podnieść notę.
Pomimo niezbyt wysokiej noty liczę na kontynuację, graczami nie muszą być przecież dzieciaki. Jest pole do eksploracji. Nowa gra może mieć świat zbudowany niczym GTA, a może też być całkowitym powrotem do planszówek - trwa ich renesans.
Ps - nadal uważam, że Johnson ma niezły komediowy potencjał.
Poniżej zwiastun