Paterson - 2016;
- reżyseria: Jim Jarmusch;
- scenariusz: Jim Jarmusch;
- wybrana obsada: Adam Driver, Golshifteh Farahani, Barry Shabaka Henley, Chasten Harmon, William Jackson Harper;
- gatunek: dramat, komedia.
Adam Driver kojarzy mi się z filmami, które opowiadają o moim pokoleniu. Pokoleniu trzydziestolatków, które ma problem z tożsamością. Z jednej strony wychowani z przeświadczeniem, że jesteśmy wyjątkowi, a z drugiej tkwimy w marazmie lenistwa i niezdecydowania. Nie wiem czy Jarmusch wybierając Drivera do swojego najnowszego filmu kierował się dorobkiem tego aktora, ale jestem przekonany, że lepiej trafić nie mógł. Nie jestem fanem Adama, ale w tym filmie wypadł naprawdę dobrze.
Paterson (Driver) jest kierowcą autobusu. Z pozoru jest jednym z wielu osób, które wiodą zwykłe, pełne rytuałów życie. Wstaje codziennie rano.. idzie do pracy.. kierując słucha rozmów pasażerów.. wraca do domu.. tam dziewczyna robi obiad.. a wieczorem podczas spaceru z psem Paterson idzie do miejscowego baru na piwo. Zapomniałem dodać, że w wolnych chwilach pisze wiersze.. nie publikuje, pisze dla siebie - myślę, że daje mu to olbrzymią radość. Pewnie jak był młodszy marzył o wielkiej karierze literata, a może chciał być strażakiem.. w każdym razie życie wtłoczyło go w ramy rutyny i nudy. Jego dziewczyna nie pracuje. Spędza dnie w domu wymyślając sobie zajęcia.. a to pomaluje zasłony, a to drzwi.. a może będzie kucharką... albo lepiej zacznie grać na gitarze. Laura cały czas marzy o tym by być kimś wyjątkowym. Niezwykłym, ale nie zdaje sobie sprawy, że mocno wsiąkła w rolę gospodyni domowej... w rolę, o której nie marzyła. Jak spojrzymy z zewnątrz to widzimy parę, która niewiele się różni od starszego pokolenia.. pytanie czy w tym coś złego?
Nie mówię by zabijać w sobie marzenia, ale czy to bezustanne dążenie do bycia wyjątkowym, niepowtarzalnym ma sens? Czy życie, w którym mamy gdzie mieszkać, pracujemy, mamy miłość ale też jest pewna rutyna i schematy zachowań rodziców jest takie złe? Jest przecież czas na to co się lubi.. chcesz pisać wiersze chociaż nie potrafisz - to pisz... chcesz grać na gitarze to graj (jak nikt nie słyszy ;p).
Może pora przestać marzyć o tym by być kimś innym a zacząć się cieszyć z tego kim się jest?
Podejrzewam, że się ze mną nie zgodzicie. Paterson jest filmem, który się trochę wymyka z ram interpretacji. Pewnie każdy się skupi na czymś innym, ale przecież nie obowiązują (jeszcze) z góry wyznaczone prawidłowe interpretacje dzieł kultury. Jarmusch opowiedział nam historię o nas samych. Historię, która, podobnie jak my, jest wielowymiarowa i wielowątkowa. Kierowca autobusu nie musi wolnego czasu spędzać naprawiając auta. Tak samo bibliotekarz nie musi wolnego czasu spędzać tylko na czytaniu książek. Myślę, że pora odrzucić szufladki i przestać oceniać innych ludzi.. dziwne, że mam zawsze takie refleksje po filmach o moim pokoleniu. Pokoleniu, które w końcu zaczęło dorastać.
Obraz Jarmuscha ma wolne tempo narracji, ale dzięki temu mamy więcej czasu na podziwianie detali ujęć.
Oceniam na osiem.
Myślę, że fabuła tego filmu dobrze by się odnalazła na deskach teatru.
Patersonowi zazdroszczę trochę takiego luzu wieczornego wyjścia na piwo. Klimatyczny lokal, z niezłą muzyką, z brakiem tv, z barmanem, który lubi porozmawiać. Takie całkiem zwyczajne miejsce, w którym można odpocząć i zebrać swoje myśli. Zazdroszczę mu też braku posiadania telefonu. Ile czasu dzięki temu ma na obserwację otoczenia. Spróbujcie wyjść na spacer bez komórki.. jest całkiem inaczej niż z telefonem w kieszeni - tylko nie wracajcie po trzech minutach ;p
Poniżej zwiastun