Siedmiu wspaniałych,
(The Magnificent Seven) - 2016;
- reżyseria: Antoine Fuqua;
- scenariusz: Nic Pizzolatto, Richard Wenk;
- wybrana obsada: Denzel Washington, Chris Pratt, Ethan Hawke, Vincent D'Onofrio, Byung-hun Lee, Manuel Garcia-Rulfo, Martin Sensmeier, Haley Bennett, Peter Sarsgaard;
- gatunek: western.
"Pragnę sprawiedliwości, ale zadowolę się zemstą"
Kino gatunków ostatnio przeżywa swój renesans w kinie. Zwłaszcza westerny wróciły do łask producentów i widzów. Twórcy często sięgają po znane tytuły i próbują je na nowo sprzedać współczesnemu widzowi. Niewielkie uwspółcześnienie scenariusza i mamy gotowy film. Remaki to zarówno zbawienie jak i plaga współczesnego kina. Nowego Ben Hura odpuściłem, ale zwiastun Siedmiu wspaniałych całkiem mi się spodobał. Remake kultowego filmu z 1960 roku został zrealizowany z dużym rozmachem, a do obsady udało się ściągnąć kilku znanych aktorów. Szkoda tylko, że nie zatrudniono dodatkowego scenarzysty..
Zarys fabuły wszystkim chyba jest znany. Małe górnicze miasteczko jest nękane przez bogatego przedsiębiorcę i jego armię. Giną niewinni ludzie i nie widać znikąd nadziei. Farmerzy i górnicy decydują się wynająć kilku rewolwerowców, którzy pomogą zwalczyć nieuczciwego biznesmena. Będzie im przewodzić charyzmatyczny Chisolm (Denzel), który ma własne porachunki z bogaczem.
Fabularnie nie ma wielkiego zaskoczenia - w końcu to remake. Raził mnie natomiast brak rozbudowania postaci. Wszyscy (bez wyjątku) bohaterowie wydawali mi się płascy i trochę bezpłciowi (i nie chodzi tu o głębokość dekoltu Haley Bennett). Nie przekonał mnie też Sarsgaard w roli biznesmena, cały czas miałem wrażenie, że nie ma pomysłu na swoją postać i usilnie próbował się upodobnić do Gary'ego Oldman'a.
Zachwyca za to strona wizualna widowiska.. piękne plenery i dynamiczne strzelaniny powinny usatysfakcjonować każdego fana kina akcji. I tak też odbieram ten film. Świetnie nakręcone kino akcji, w którym sprawny montaż dominuje nad efektami komputerowymi. Za to należy się uznanie.
Oceniam na siedem z plusem i troszkę żałuję, że Fuqua nie spróbował nadać swojemu filmowi większego dramatyzmu.
Poniżej zwiastun