Biutiful
(reżyseria Alejandro González Iñárritu, 2010)
Kolejna pozycja wyrzut sumienia. Wielokrotne podejścia, ale przeważnie coś innego było pilniejszego. Na szczęście choroba rządzi się swoimi prawami i udało się nadrobić.
Jest to opowieść o mężczyźnie (świetny Javier Bardem), który dowiaduje się, że jest umierający. Zostało mu kilka miesięcy. Informacja o chorobie sprawia, że bohaterowi otwierają się oczy na to, w jakim środowisku żyje. Ma dwójkę dzieci, brata, ale tak naprawdę jest bardzo samotną osobą. W ostatnich dniach próbuje zrobić coś dobrego, ale przede wszystkim zabezpieczyć los swoich dzieci.. wie, że ich matka z powodu swojej choroby nie będzie odpowiedzialnym opiekunem.
Jest to rzecz o umieraniu, ale także o ulotności, beznadziei i smutku współczesnego świata. Ukazana Hiszpania jest na skraju upadku. Nie grozi jej krach, to raczej powolne staczanie się w kierunku... pustki.. nie mogę odnaleźć lepszego słowa.
Były emocje, ale nie łzy.. może za bardzo jestem przyzwyczajony do takich obrazów.. Chwila refleksji.
Rzecz godna polecenia. Oceniam na osiem.
Zwiastun