Samba - 2014;
- reżyseria: Olivier Nakache, Eric Toledano;
- scenariusz: Olivier Nakache, Eric Toledano;
- wybrana obsada: Omar Sy, Tahar Rahim, Charlotte Gainsbourg, Izïa Higelin;
- komedia, dramat.
Na świecie coraz bardziej niespokojnie.. padają ostre słowa i deklaracje, wielu zapomina, że za słowami często idą czyny, a tych coraz bardziej się obawiam. Nie mam tu na myśli konfliktu zbrojnego, wierzę, że on nie nastąpi, ale zwykłą codzienną nienawiść do swoich sąsiadów. To zaczyna się robić problem. To tak tytułem wstępu.
Samba w filmwebowym opisie jest oznaczona jako komedia, ale dużo bardziej pasuje określenie dramat (w takim francuskim stylu). Niby jest sporo śmiesznych momentów, ale film opowiada o mega ważnej sprawie jaką jest uprzedmiotowienie człowieka. Wplątanie w biurokratyczną machinę może kończyć się bezdusznym (niezamierzenie) traktowaniem, w stertach papierów nie widać dramatu jednostki. Nie da się tu nie zacytować Stalina - "Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka"...
Konkret o fabule. Samba od dziesięciu lat mieszka w Paryżu. Zarabia jako pomywacz, a zarobione pieniądze wysyła rodzinie. Ma w miarę poukładany świat, ale przypadek (jak zawsze) sprawia, że dostaje nakaz opuszczenia Francji. Od tej chwili jest nielegalnym imigrantem, staje się "nikim", próbuje walczyć z systemem, ale jest na straconej pozycji. Scenarzyści wplątali w to jeszcze wątek miłości, uczucia niemalże od pierwszego wejrzenia, ale dla mnie był to wątek drugoplanowy. O wiele ciekawsze wydawało mi się poszukiwanie stereotypów, interesujących postaw, a przede wszystkim obserwowanie różnorodności paryskiego społeczeństwa. Po zamachach w Paryżu wielu komentatorów twierdzi, że to się zmieni.. ale uważam, że efekt będzie wręcz odwrotny. Zamachy mogą scementować właśnie to urozmaicone społeczeństwo. Nic tak nie jednoczy jak zagrożenie.
Samba dostaje ode mnie mocną siódemkę - cenię Francuzów za takie kino. Niby komediowe, ale pełne poważnych rozważań.
Poniżej zwiastun filmu